Na karpie do Czech
Data: 2014-03-04 20:30 , komentarzy: 7
Wraz z moimi kumplami po kiju Mariuszem i Zbyszkiem dowiedzieliśmy się o wodzie położonej parę kilometrów od granicy, a mianowicie o łowisku NEBESAK. Jest to prywatne jezioro położone w miejscowości Horni Sucha, 5km od Havírova
Nie namyślając się długo pakujemy się i szybki wypad na weekend. Na miejscu wita nas gospodarz łowiska. Wszystko nam o wodzie opowiedział, jak łowić, gdzie i na co. Zbyszek już tydzień wcześniej odwiedził tę wodę, zarezerwował w ciemno mały półwysep po przeciwnej stronie jeziora, więc miejsce już mamy. Może jeszcze najpierw coś o wodzie, jest to nie wielkie jezioro o powierzchni 8,6ha i głębokości od 1 do 9 metrów. Ryby - bardzo duża populacja karpi szczególnie pełnołuskich. Rekordy to karp 22 kg, pełnołuski 23,5 kg, amur 23,2 no i absolutny gigant tej wody jesiotr 46 kg. Do dyspozycji są dwie łódki, za które trzeba ponoć płacić (my podczas naszej zasiadki nie płaciliśmy nic), za drobną opłatą można naładować baterie do łódek zdalnie sterowanych. A co do opłat to wygląda to tak:
- doba 250 koron,
- trzy dni (72 godz.) 600 koron,
- tydzień 1200 koron.
Tak więc jest w miarę tanio no i możesz łowić na trzy kije.
To by było tyle o wodzie. Bierzemy się za łowienie. Po rozbiciu całego majdanu wysondowaniu miejscówek siedzimy i czekamy na pierwsze brania i jak zwykle to u nas bywa, ja z Mariuszem (na razie) nic, a Zbychu szaleje. Ale co nas zadziwiło, już od początku było tak jak nam powiedział gospodarz - po co wam te łódki tu najlepiej łowi się 2-3 metry od brzegu. I faktycznie pierwszą dobę łowił tylko Zbychu 3 jesiotry (5-9 kg) i dwa karpie pełnołuskie 8-9 kg. Drugi dzień się zaczął, a ja z Mariuszem nic. Dodam jeszcze tyle, że każdy z nas dwa kije wywoził, a trzeci tuż przy brzegu. Teraz Mariusz dwa razy pik i rura odjazd. Zaczyna hol branie 3 metry od brzegu, a ryba szaleje, po 10 minutach wychodzi na powierzchnię i już wiemy, że to duże bydle jeszcze 5 minut i jest, mata, waga 15 kg, krótka sesja
i do wody, a ja nic, ale jakoś mi to nie przeszkadza, zwijam dwa zestawy ze środka wody i co się okazało, strasznie walą mułem, no to dipy glagi i wio z powrotem. Dodam tylko tyle, że na dnie nie jest aż tak dużo mułu, ale wali okropnie. Trzeci kij z racji, że jest blisko brzegu zaledwie 1,5 metra, obsypuję dość obficie gotowaną kuku zadipowaną truskawką i konopiami oraz rozrzucam ok.1 kg kulek na obszarze ok. 10 m² wokół zestawu. Mija drugi dzień, Zbyszek łapie dwa piękne pełnołuskie karpie tak do 10 kg. Nocka mija bez brań, za to ranek to ja mam swoje pięć minut. Siedząc z kubkiem kawy myślę sobie, cholera co jest? Obok nas na drugim cyplu Czesi łowili całą noc i w końcu jest, jedzie u mnie podbiegam, zacinam i siedzi! Krótki hol i ryba ląduje w podbieraku waga niecałe 9 kg
1,5 metra od brzegu zarzucam znowu i czekam. Zwijam dwa pozostałe kije, na hak zakładam pellet, do łódki dosłownie garść pelletu i troszkę gotowanych konopi, wywożę w te samo miejsce (ok. 100m) i ku mojemu zdziwieniu, pół godziny i jest branie. Zaczynam hol i wiem, że coś dużego, ryba powoli idzie do brzegu, ale nie daje się oderwać od dna, gdy jest już blisko nagle strzał dwa metry nad wodę. Ukazał się całkiem fajny jesiotr. Po paru minutach udaje się go podebrać i mój pierwszy w życiu pancernik ląduje na macie 8,2 kg. Jeszcze dobrze nie wywiozłem zestawu, a tu kolejne branie, krótki hol i na macie ląduje 10-cio kg pełnołuski
Jest dobrze, dzień się dopiero zaczął, a ja mam już trzy ryby. Odbijam sobie dwa dni niepowodzeń. Do południa mam jeszcze jedno branie i jeszcze jeden pan karp nie całe 9 kg u mnie na macie. Pora było się zbierać. Mariusz ze Zbyszkiem poszli po samochody (po rozpakowaniu całego sprzętu auta muszą wrócić na parking). Siedzę sam i rozmyślam o całej naszej zasiadce. Jestem bardzo zadowolony, trzy dni, dwie nocki i jak na pierwszy raz jest super. Razem łowimy 7 karpi i 5 jesiotrów i to jak się okazuje nie koniec, ja sam, a na kiju od Mariusza jazda zacinam i po ok. 15 min. pobieram ostatnią rybę zasiadki - jesiotra trochę ponad 10 kg
Czas na podsumowanie, woda jak dla mnie bardzo ciekawa, jeszcze nie raz ją odwiedzę, na pewno w maju pojedziemy tam na tydzień, już to ustaliliśmy. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że większość ryb złowiliśmy dosłownie 2-3 metry od brzegu, ale tam już było od 3 do 5 metrów głębokości. Ja swoje ryby złowiłem na śmierdziela przełamanego owocem, Mariusz bodajże na The Source, a Zbychu na kule własnej produkcji. Przyponów nie będę opisywał, bo każdy ma swoje ulubione i sprawdzone. A co do miejsca to jest wporzo, cisza, spokój i miło nastawieni ludzie, których nie brakowało przez cały weekend. Teraz czekam do wiosny no i NA KARPIE DO CZECH!
Komentarze (7)
2014-09-11 00:19 rafal napisał:
2015-09-05 13:24 adamus napisał:
2015-09-05 15:49 adamus napisał:
2015-09-07 19:18 rafal napisał:
2015-09-07 19:22 rafal napisał:
2015-09-18 10:30 adamus632@gmail.com napisał:
2022-08-28 18:06 Pan Kontekstowy napisał:
2014-09-02 13:42 Jacek napisał: